Jezus

Taka książka.
Ważna.
Ciekawa.
Trudna.

Ale od początku.
Sięgnęłam po nią z pewną dozą niepewności.
Jeśli autorem jest jezuita, to czy książka będzie mono-wyznaniowa?
A ja nie lubię książek mono-wyznaniowych, bo może być przekroczona cienka linia fanatyzmu.
Wierząc w tego samego Boga wszak można wierzyć inaczej, ale...w tej inności dobrze jest się szanować.
Można też nie wierzyć w nic (to też wybór).
Zmuszanie do jedynie słusznej wiary (lub sposobu jej wyznawania) powoduje, że odkładam książkę na półkę i kropka.

Ta mnie zaintrygowała.
Stron 550.
Dużo, ale nie ma tu zbędnych treści.
Wyważona i przemyślana.
I nie jest mono-wyznaniowa!

Czytam.
Zagłębiam się.
Analizuję.
Porównuję z własną wiedzą teologiczną (po 3 latach studiów chyba jakąś jeszcze posiadam😀)
I..
zachwycam się.

To, co podoba mi się najbardziej to dużo informacji historycznych, aspekt kulturowy, opis miejsc, analiza fragmentów Nowego Testamentu w kontekście przyrody, architektury, naturalnych zjawisk codziennych (siew, burza), doświadczeń życiowych i zawodowych.

I greckie słówka, ich znaczenie, a właściwie znaczenia.
To, czym dysponujemy w dostępnych tłumaczeniach nie zawsze oddaje głębię danego słowa.
Szkoda tylko,  że słówka greckie nie były napisane w oryginale, tylko "po naszemu" Mnie to trochę raziło, nie ukrywam.


Wydawało mi się, naiwnie zresztą, że przecież coś tam wiem, teologię studiowałam 3 lata, ileś tam książek przeczytałam, egzaminy pozdawałam, więc... nic nie powinno mnie zaskoczyć.
A jednak...
Okazało się, że powiew nowego spojrzenia na te same treści poszerzył moje horyzonty wiedzy.

Analiza przypowieści "O synu marnotrawnym" wzbudziła we mnie pewną refleksję:
Jako ludzie wierzący mamy świadomość otrzymanych darów, talentów, obdarowań (wszystko jedno jak je nazwiemy): możemy tym bogactwem dysponować, "obracać", rozmnażać - to nasze wyposażenie i, w jakimś sensie powinność, by ich nie zakopywać, a używać.
Ale...możemy również pogardzić tym, co mamy, roztrwonić, utracić, sprzedać za ulotną chwilę przyjemności i złudnej wolności.

Nadzieja w tym, że nawet jeśli się pogubimy to Ojciec przyjmie z otwartymi ramionami i postawi na nowo w miejscu syna/córki.

Kilka fragmentów pod rozwagę:

Taka oczywista oczywistość, że
"Bóg spotyka nas tam gdzie jesteśmy (...) Bóg przychodzi do nas w taki sposób, który możemy zrozumieć i przyjąć, choćby w części. Ten, kto lubi relacje z innymi, może doświadczyć Boga w rozmowie z przyjacielem. Rodzic - widząc uśmiech na twarzy swojego dziecka. Osoba aktywna - pracując wśród ubogich w przytulisku. Osoba spoglądająca w głąb siebie doświadczy Go, rozważając Pismo Św. Bóg spotyka nas tam, gdzie jesteśmy" (Str 81)
 
Kluczowym tekstem jest:
"Pokora jest bowiem bramą do wiary. Bez niej  polegamy  jedynie na własnych wysiłkach, nie uznajemy naszej zależności od Boga. Bez niej polegamy jedynie na własnym rozumie, nie otwieramy się na cud. Bez niej nie możemy w pełni wejść w świat, który Bóg dla nas przygotował"(str. 85)

 oraz fragment

"Bóg stwarza każdego z nas jako niepowtarzalną jednostkę, która otrzymała określone dary. W ten sposób już jesteśmy tacy, jakimi stworzył nas Bóg.Jednocześnie Bóg stale wzywa nas do coraz większej wolności, zachęca, byśmy odrzucili sieci, które wikłają nas w dotychczasowe sposoby działania, które już nie są dla nas odpowiednie i nie pozwalają nam kochać jeszcze bardziej." (str 165)

Czytam dalej.









 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rok 2023 zestawienie całoroczne

Książki 2017

Waris Dirie